KSIĄŻKA
Józef Retinger, prywatny polityk - Bogdan Podgórski [KSIĄŻKA]

Artykuł niedostępny

Powiadom gdy będzie dostępny

Kategoria III Rzeczpospolita (od 1989)
Autor Bogdan Podgórski, Mourid Barghouti
Ilość stron 420, 224
Okładka miękka
Opis "Kim tak naprawdę był Józef Hieronim Retinger? Potrójnym, czy nawet poczwórnym agentem mającym coś wspólnego ze śmiercią generała Sikorskiego, wpływowym masonem działającym na rzecz utworzenia światowego rządu, co zarzucają mu niektórzy historycy i piszący o nim publicyści, czy też był szczerym polskim patriotą, ojcem zjednoczonej Europy. Bywają postacie polityczne jakby stworzone po to, aby dostarczać pracy historykom i publicystom. Retinger należy niewątpliwie do takich postaci, wokół których pojawiło się więcej domysłów i zagadek niż potwierdzonych faktów, o czym mogą świadczyć słowa Olgierda Terleckiego, który pisał: Józef Hieronim Retinger to jedna z najbarwniejszych, najbardziej zagadkowych postaci polskich, dwudziestego wieku. Lecz jego biografia należy do rzędu takich, które stanowią prawdziwą udrękę dla historyków. Mnóstwo gmatwaniny, zygzaków, sprzeczności, całe obszary okrywa gęsta mgła. Słowa Terleckiego nieustannie towarzyszyły Autorowi podczas pracy nad niniejszym opracowaniem. Józef Retinger, mimo, że od jego śmierci minęło już ponad pół wieku, to dla badaczy nadal pozostaje on postacią niejednoznaczną i kontrowersyjną. Każda nowa publikacja jemu poświęcona, wskrzesza i podsyca zażarte dyskusje, nie rozstrzygając jednak definitywnie nagromadzonych przez lata wątpliwości. Tak zapewne stanie się i tym razem." Bogdan Podgórski
Docieramy bezpiecznie do Jerycha, tak jak obiecał. Wciąż nie mogę pojąć, jak się nam udało. Może to kwestia szczęścia, a może zawdzięczamy nasz sukces telefonom komórkowym, sprytowi chłopów i pasterzy, albo, co najprawdopodobniejsze, temu, że Palestyńczykom jeszcze nie pisano ginąć w wypadkach drogowych. Ale ja myślę przede wszystkim o szoferze Mahmudzie. Czekałem na niego pod markizą u wejścia do hotelu w Ramallah. Przyjechał prawie dokładnie o umówionej porze. Nic dziwnego, firma "Darwish Travel" słynie z punktualności. Wysiadł, nie zgasiwszy silnika, i podszedł do mnie. Padał drobny deszcz. - Pan Barghusi? Podniósł moją małą walizkę (z powodu punktów kontrolnych zawsze podróżuję z małą walizką), znalazł jeszcze dla niej miejsce w bagażniku. Dobrze, że nie umieścił jej na dachu razem z innymi bagażami, i dobrze, że pozostałych sześcioro pasażerów zabrał już, zanim przyjechał po mnie, nie musieliśmy więc tracić czasu na poszukiwanie adresów na wzgórzach i w dolinach Ramallah. Wsiadłem do żółtego samochodu, mówiąc sobie, że to dobry początek dnia. Mahmud ruszył w kierunku Jerycha bez słowa, jakby taił jakiś sekret i czekał na sposobny moment, żeby go wyjawić. Łatwo się było domyślić, że postanowił ominąć punkt kontrolny w Kalandiji. Wycieraczki nie dawały sobie rady z ciężarem mgły, która przybrała kolor cyny, i przegrywały wyścig z nasilającym się deszczem. Samochodów na ulicach było niewiele, a przechodniów jeszcze mniej. Wyjechaliśmy poza Ramallah. Wszystko wydawało się normalne, dopóki Mahmud nie odebrał telefonu. Szybko skończył rozmowę, po czym wyraźnie dodał gazu. Po paru kilometrach skręcił w boczną drogę i zajechał do wsi, którą widziałem po raz pierwszy, nie znałem jej nazwy, a wstydziłem się zapytać. Jedyna wąska droga wiodła w dół, a potem wiła się między domami. Dopiero po jakimś czasie znów wyjechaliśmy na asfaltową szosę. - Witam państwa. Mam na imię Mahmud. To dziś ostatni samochód, który jedzie do mostu na Jordanie. Izrael uprzedził zagranicznych dyplomatów, że dziś w nocy albo jutro nastąpi atak i żeby byli na to przygotowani. Sukinsyny, liczą się tylko z cudzoziemcami, nas nie uznają za ludzi. Wojsko jest w pogotowiu, drogi zablokowane, wszędzie lotne punkty kontrolne. Jak widzicie, pogodę mamy fatalną, ale musimy, z Bożą pomocą, dotrzeć do mostu. Może kawy? Hadżdżi , proszę wszystkim nalać. Jak powiadają, wielki człowiek jest sługą swego ludu. Napijcie się kawy. Wieść o zbliżającym się ataku nie zrobiła na pasażerach szczególnego wrażenia, tylko otyły mężczyzna siedzący przede mną na środkowym siedzeniu skomentował ironicznie: - Jakby za mało było suspensu! Codziennie zabijają nas detalicznie, a od czasu do czasu hurtowo. Atakowali już ze sto razy, i co z tego mają? Nic. Tylko głupi próbuje na nowo tego, co już wypróbowano. Potrafią wyłącznie strzelać i zabijać. Co i raz atakują, robią bach bach bach, bombardują i zawracają. I co dalej? - Komedia! - odezwał się jego sąsiad. Gdyby ktoś zobaczył, jak najeżdżają nasze wsie i obozy uchodźców, pomyślałby, że szykują się do inwazji na Chiny. Przecież bez czołgów, wozów pancernych i F-16 mogą aresztować, deportować albo zabić każdego z nas, choćby samego Arafata. Kto ich powstrzyma? Zamilkł na chwilę, po czym dodał po cichu, jakby mówił sam do siebie: - Ale cały ten ich projekt się sypie. Coś im nie wyszło państwo izraelskie, które powstało naszym kosztem. Jak się nas pozbędą? Chcą wszystkich pozabijać? Wpakowali się w kabałę bez wyjścia. Dobrze o tym wiedzą, a z każdym rokiem jest coraz gorzej. Ma pan rację, przeliczyli się. (...)
EAN 9788324223510
Dział KSIĄŻKA
ISBN 978-83-242-2351-0, 978-83-7536-537-5
Autor Bogdan Podgórski, Mourid Barghouti
Rok wydania 2012
Wydawca Universitas
Ilość stron 420, 224
Okładka miękka
Liczba nośników [1xKSIĄŻKA]
Wymiary 205 x 125 mm, 150 x 235 mm
Szerokość (razem z opakowaniem) 150
Długość (razem z opakowaniem) 235
Wysokość (razem z opakowaniem) 25